poniedziałek, 30 października 2017

Małe wnętrza: sztuka dekorowania

Małe jest piękne


O, tak, małe jest piękne, to szczera prawda i nie trzeba mieć na ten temat kompleksów. Spokojnie, nie ma czym się ekscytować, bo oczywiście chodzi o mieszkania. A ile się trzeba napracować, aby uzyskać odpowiedni efekt wie tylko ten, kto próbował zapanować nad małym wnętrzem – w tym ja.
Każdy chce mieszkać w ładnym mieszkaniu, nawet jeśli przyszło urządzać mały metraż, dlatego co i rusz na rynku pojawiają się nowe sposoby i metody na sprytne dekoracje, które nie tylko zdobią, ale i pomagają zyskać trochę przestrzeni czy optycznie ją powiększyć. Jednym z najpopularniejszych trików jest malowanie ścian na jasny kolor i odpowiednio jasne światło w pokoju. Biały kolor w mieszkaniach to wcale nie moda, która wzięła się nie wiadomo skąd, tylko metoda, która działa.

I wszystko jasne


Wszystkich sceptyków, którzy twierdzą, że biały będzie surowy, zimny i odbierze mieszkaniu całą przytulną atmosferę uspokajam: po dodaniu paru kolorowych dodatków białe tło wydobędzie ich barwy, obędzie się też bez naćkania albo zlanej masy jednego koloru. U mnie takim kolorowym elementem jest przeszklona biblioteczka, gdzie biel przełamują okładki, a w dalszej części pokoju pościel. Ścielę łóżko przeważnie przykrywając jasnoniebieską narzutą, a na to kładę różnokolorowe poduszki. Tu muszę się z czegoś zwierzyć: uwielbiam poduszki dekoracyjne. Mam ich (jak na razie...) siedem, każdą w innym kolorze, z różnych tkanin i z różnymi fakturami. Na tle łóżka najlepiej prezentuje się ta czerwona z wypukłymi materiałowymi różami i paskowana z długim włosiem, ale książki i poduszki dekoracyjne nie są jedynym sposobem. Takim barwnym elementem może być obraz albo specjalne naklejki na ścianę lub nawet same meble pomalowane albo obite w kolorową tapicerkę.

źródło: www.galameble.com/meble/poduszka

Meble też są ważne


Na koniec słowo o podstawie podstaw, czyli meblach. W mieszkaniu o niewielkim metrażu tak jak w każdym innym: da się poświęcić sporo czasu na dobieranie mebli, które pasują do naszego gustu, ale odpowiednie ustawienie ich to już zadanie godne mistrza układania Tetrisa wspomaganego przez przez firmę logistyczną oraz zastęp wróżek.
Nie raz trzeba zrezygnować z wymarzonego stołeczka albo półki czy innego mebla, na korzyść swobodniejszego poruszania się po domu. Nawet mi się zdarzyło nie tak dawno temu znaleźć świetną niską szafkę z szufladami, która idealnie pasowałaby jako przybornik stojący obok biurka. Nie dość, że szafka pomieściłaby cały zapas papieru do drukarki, nożyczki, zszywacz, długopisy i całą resztę bardziej lub mniej potrzebnych przyborów, to jeszcze idealnie dopasowała się stylem i kolorem do reszty mebli. Jedyny szkopuł tkwił w tym, że była o parę centymetrów za długa i takie nieboraczek jak ja na pewno często zaliczałby spotkanie małego palca u stopy z krainą bólu zwaną kantem szafki. Poza tym zachowanie podstawowych i prostych kształtów pomaga optycznie powiększyć pokój i uniknąć wrażenia zagracenia, czyli tego, czego się wystrzegam. Ostatecznie na miejsce szafki idealnej stanęła krótsza i z perspektywy czasu nie żałuję tej decyzji.