piątek, 5 kwietnia 2013

Mały pokój

Zastanawiał się ktoś, jak trudnym wyzwaniem jest urządzenie własnej sypialni? Dla osoby która nigdy tego nie robiła jest to w teorii proste i łatwe zadanie, a wybór koloru ścian i mebli to sama przyjemność. Czy jednak rzeczywiście ma rację?

Sama niedawno podjęłam się tego zadania z właśnie takim przekonaniem. Wydawało mi się, że nie sprawi mi to najmniejszego problemu. Zadanie mało być łatwe i przyjemne, a okazało się, że stało się moim najgorszym koszmarem.

Jak każda nowoczesna osoba ze swobodnym dostępem do internetu i telewizji inspiracji na aranżację wnętrza zaczęłam poszukiwać w programach takich jak „Dom nie do poznania” czy „Dekoratornia” oraz na specjalistycznych stronach internetowych. Pomysłów było wiele, a każdy atrakcyjniejszy od poprzedniego. Zainspirowana i gotowa do działania ruszyłam do boju. Żyłam w błogim przekonaniu, że skoro zawodowym dekoratorom w telewizji wszystko przychodzi tak łatwo i prosto, to i ja nie będę miała najmniejszych problemów. Przecież wiedziałam dokładnie, czego chcę i jak ma wyglądać moja nowa sypialnia.

Zdecydowanie wiedziałam również, iż nowa aranżacja nie może w niczym przypominać dotychczas mi znanej. Nie mogłam już patrzeć na starą meblościankę i wysłużoną kanapę. Dlatego też zdecydowałam się jedną ścianę pomalować na fioletowo, a pozostałe na szaro. Szafę do sypialni chciałam przyozdobić grafiką z panoramą Nowego Jorku, a meblem tapicerowanym miał być czarny narożnik. Plan oczywiście był jasny i prosty, a jak wyszła realizacja?

Pierwszym wyzwaniem okazało się wybranie odpowiedniej farby do ścian. Rozglądając się między regałami sklepu przekonałam się, iż wybór jest ogromny. W oczach mnożyli mi się producenci, barwy i odcienie oraz proekologiczne rozwiązania mające mi zapewnić zdrowe otoczenie. Po wielu godzinach, a nawet dniach namysłu w końcu dokonałam wyboru.

Jednak kolor ścian był dopiero wierzchołkiem góry lodowej, z którą zderzył się Titanic. Następnym krokiem okazał się wybór szaf do sypialni. Cena wymarzonej szafy z grafiką okazała się astronomiczna i zdecydowanie poza moim zasięgiem. Jednak udało się na to znaleźć rozwiązanie w postaci nowoczesnego mebla w kolorze niemal identycznej szarości jak ściana, a oczekiwanie na realizację zamówienia okazało się zaskakująco krótkie.

Ostatnim wyzwaniem przed jakim obecnie stanęłam okazało się wybranie odpowiedniego mebla tapicerowanego. Udało mi się wybrać śliczny czarny narożnik z wieloma kolorowymi poduchami. Jednak okazało się, że marząc o braku problemów spodziewałam się zbyt wiele. Kanapę owszem zamówiłam, ale przyszło mi na nią oczekiwać aż półtora miesiąca i trzykrotnie prosić o jej dostarczenie w terminie.

Dlatego też choć efekt jest dziś świetny, to ilość stresu i godziny męczenia się z dostawcami nie skłania mnie do podjęcia się kolejnej zmiany aranżacji wnętrza w ciągu najbliższego tysiąclecia.